środa, 28 maja 2014

Macierzyństwo jest nudne.

Ok. Rozumiem. Nie wszystkie kobiety chcą i muszą mieć dzieci. Na serio kumam. Sama się długo zastanawiałam, myślałam, zwlekałam. Nadal uważam, że macierzyństwo jest pewną granicą. Każda z nas sama decyduje gdzie, kiedy, z kim i czy w ogóle chce przekraczać tą linię. Gdy ja się zdecydowałam obiecałam sobie coś solennie. Nie oceniać innych matek, nie oceniać niematek. W imię różnorodności i prawa do indywidualnych wyborów. I cóż słyszą moje uszy dzisiaj? Naczelna Feministka Kraju Magdalena Środa w dyskusji na temat feminizmu i macierzyństwa głosi: Macierzyństwo jest nudne ale jest tematem politycznym i musimy być aktywne w sferze politycznej żeby cokolwiek zmienić - również dla matek! Dziękuję pani profesor. I jednocześnie pokazuję środkowy palec. Nie interesuje mnie taka rewolucja, ani taka narracja. Czy to oznacza, że feministki, te prawdziwe, przez duże "F" pisane- łaskawie włączą w swoje szeregi kobiety-matki (cóż za dziwny twór) bo politycznie się to opłaca? 
Pani Magdaleno gdy mówi pani "nudne" wyrzuca Pani poza nawias wszystkie te kobiety, które na tą nudę się zdecydowały. Te z nas, które wręcz ośmielają się twierdzić, że to nie tylko nuda lecz jeszcze cały wszechświat innych rzeczy i emocji. To pogardliwe, pobłażliwe, nacechowane negatywną oceną określenie, wygłaszane ex cathedra. Sugerujące, że jest coś nie tak w wyborach kobiet-matek, ale ponieważ są one kobietami (nie dlatego, że są matkami) zajmiemy się nimi. Feminizm jest przecież od spraw kobiet, prawda? Więc i dla was znajdzie się miejsce, biedne, nudne kury domowe. Nie dziękuję. I nie sądzę, żeby jakakolwiek matka odpowiedziała na tak sformułowane zaproszenie. Nikt nie założy bojówek. Nie wyjdzie z domu i nie będzie żadnej rewolucji.
Dalej na tym samym spotkaniu Macierzyństwo nie jest koniecznie potrzebą ludzką. Jest to potrzeba niektórych, a nie wszystkich. (...) Naszym zadaniem jest zrobić rewolucję! Tylko, że po to, żeby zrobić rewolucję - też trzeba wyjść z domu!" Również o tym "jak załatwić postulaty matek - zostając z dzieckiem w domu i nie mając czasu na życie publiczne? - Bóg nam tego nie da, natura nie spuści na ziemię. Trzeba o to walczyć! W tym społeczeństwie - tu i teraz, nie w jakiejś lewicowej utopii!
Hm.... Pozornie całkiem słuszne postulaty. Tylko jak je wdrożyć w życie gdy tak jak pani profesor uparcie nie widzi się w macierzyństwie wartości. 
aaaa i małe post scriptum: żeby wyjść z domu, trzeba mieć z kim zostawić dziecko lub móc je zabrać ze sobą. W to, tzw "życie publiczne". Ciekawe czy jest tam w ogóle dla nich miejsce. 
Z czułym pozdrowieniem od nudziary



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz