piątek, 16 maja 2014

Mitologia życia rodzinnego cz 2

2. Możesz mieć wszystko. Podkategoria: superwomen.
Otóż nie możesz. Zasoby są ograniczone, nawet, gdy jesteś matką a znakomita większość przypisuje Ci ponadprzeciętne, boskie atrybuty. Pragnienia bywają sprzeczne. Gdy nosisz w sobie tęsknotę za budowaniem więzi ze swoim dzieckiem, proporcjonalnie mniej czasu zostaje ci na tzw karierę zawodową. Możesz oczywiście, niczym Nadia Comaneci akrobatycznie balansować na tej linie, ściubić zlecenia po nocach, pisać, liczyć lub tłumaczyć między obiadem a kolejnym setem na placu zabaw. Ale wtedy będziesz niewyspana, rozedrgana i raczej nieobecna w tym co się aktualnie dzieje. Jednym słowem nie będzie cię w relacji z dzieckiem. Gdy jakimś cudem lub w skutek praktyki, uda ci się pogodzić bycie w miarę przyzwoitą matką z byciem w miarę wydajnym pracownikiem, nie będziesz już raczej w miarę ponętną partnerką. A przynajmniej nie dzisiaj kochana, nie w tym dniu i nie w tej godzinie. Psychika to nie pilot od telewizora. Nie przełączysz się w sekundę z kanału mama na kanał pracownik by za chwilę wylądować na redtube ze swoim lubym. Potrzebny jest rozbieg, rytuał przejścia, osadzenie się w podejmowanej aktywności. I nie, nie jest to kwestia lenistwa, ani braku należytej organizacji. Dałyśmy sobie wmówić, że to wszystko jest możliwe, jest do ogarnięcia, do zrobienia, plan do wykonania. Pieprzone robocopy- matki. I jeszcze sedno tych rojeń. Pogodzenie wszystkiego ma świadczyć o naszej wartości. Ma legitymizować nasze dorosłe, odpowiedzialne życie. Jest dokładnie na odwrót. Odroczenie gratyfikacji to według całkiem pokaźnego grona psychologów jedna z funkcji zdrowego ego. Oznacza zdolność wyboru między zaspokojeniem jednych potrzeb a odłożeniem innych na czas przyszły. Gdy Twoje dziecko ma pół roku priorytetowym staje się działanie związane z modułem matka, reszta schodzi na plan drugi. To nie oznacza, że znika, lecz z pewnością znacząco blednie. Nie będziesz wtedy łóżkowym wampem i z pewnością nie wybiorą cię pracownikiem miesiąca. Wybór jednej ścieżki powoduje, że na czas jakiś rezygnujemy z innych. Lub godzimy się na znaczące kompromisy. Nie wszystko na raz i nie wszystko od razu.
Co mnie wkurwia? to, że rzesze kobiet są pozbawione nawet możliwości takiego wyboru. Ustalenia priorytetów dla siebie samej, na dwa, trzy, sześć miesięcy. Bo muszą: iść do pracy, dokładać się do budżetu, oddać dziecko do żłobka, babci, niani, bo pieniądze, bo życie, bo pieluchy kosztują. Wersja alternatywna: bo muszą udowodnić, bo po tygodniu bycia z dzieckiem czują, że życie jest gdzie indziej, bo dały się przekonać dwóm gwiazdom M jak Miłość, że seksi mama w godzinę po porodzie to ideał do którego każda powinna dążyć. Chaos, rozpieprzenie i niekończąca się frustracja.

1 komentarz:

  1. Och, jak bardzo się zgadzam z tym, co napisałaś. Bardzo denerwuje mnie kampania reklamowa mleka Power Mama. Nosz normalnie strzeliła bym ich za pójście po ambicji i wjazd na samoocenę. Nikt nie zwraca uwagi, że kiedy rodzi się dziecko, rodzi się również matka. Delikatna, nieopierzona. Wyrazem dojrzałości jest właśnie przyznanie się do własnej słabości, ucałowanie kolejnego etapu życia, który niesie za sobą blaski i cienie. Ach, te cienie..

    OdpowiedzUsuń