1. Dziecko jest mamy i taty.
Biologicznie może i tak. Społecznie zdecydowanie nie. Przekonanie, że "od spraw" dzieci są matki jest tak głęboko zakorzenione jak przeświadczenie o specjalnej roli narodu polskiego. Ma długą historię i wielu fanatycznych wyznawców. Ma też doskonałą podporę w życiu codziennym. Jeżeli para podejmuje decyzję o tym, że matka zostaje w domu by przez pierwszy czas życia dziecka zająć się nim- mężczyzna zaczyna pracować więcej. Dodatkowe zmiany, drugi etat, praca w weekendy. Taka ekonomia, taki lajf. Matka zostaje sama z dzieckiem. Na całe godziny, dni, tygodnie- ani się nie obejrzy, lata. Gdy decyduje się wrócić do pracy wcześniej, z wyboru lub konieczności, nadal po powrocie do domu zabiera się za gaszenie wyrzutów sumienia (tak, tak niezależnie od światopoglądu rozdarcie między "chcę pracować" i "chcę być z dzieckiem" sięga rozmiarów Wielkiego Kanionu). Próbuje nadrobić czas gdy jej nie było. Bawi się, czyta, kąpie. A jeszcze obiad. I podłogę trzeba odkurzyć bo za moment wyrośnie na niej nowe życie. Można tu oczywiście dyskutować nad tym dlaczego mężczyzna nie pomaga. Nie wiem dlaczego. Może w większości ma poczucie, że swoje już zrobił, wrócił przecież z pracy. Może dlatego, że nigdy nie widział swojego ojca w takiej roli. Może uważa, że gdy zbuduje wieżę z lego i pobawi się w chowanego to wystarczy? Czytałam kiedyś wywiad z Jasperem Juulem duńskim psychologiem, który poraził mnie trafnością swojej diagnozy:
Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy pomaganiem, zajmowaniem się
tym czy tamtym - a przyjmowaniem odpowiedzialności. W każdym
europejskim kraju, który znam, gdyby poprosić kobiety, żeby powiedziały
szczerze, bez ukrywania czegokolwiek nawet przed sobą, czy czują się
samotnymi matkami, 80 procent odpowiedziałoby, że tak. I mają rację, bo
to one są odpowiedzialne za dzieci.
I dalej :
Sekret zajmowania się dziećmi polega na tym, że nie da się
podzielić odpowiedzialnością po połowie. Oboje rodzice muszą być
odpowiedzialni w stu procentach. I mam na myśli także wszystkie te
głupie drobiazgi: gdzie leżą ich ulubione flamastry, które spodnie są
czyje, kiedy są urodziny ich kolegów... To matki przechowują takie
informacje w swoich archiwach, ojcowie nie mają o nich pojęcia. Nie
czują się za nie odpowiedzialni, bo nie są odpowiedzialni.
Otóż to. Matki gromadzą na swoich twardych dyskach tysiące takich informacji. O aktualnie ulubionym daniu, i najnowszym odcinku świnki peppy. O tym, że te skarpetki gryzą, a w przedszkolu jest tydzień hiszpański i trzeba zrobić tapas. A dzieci mają swoich kolegów. A koledzy nie lubią kukurydzy więc sałatka z tuńczykiem i kukurydzą odpada aktualnie. Lista nie ma końca. Od spraw dzieci są przecież matki. Czyż nie?
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń